czny i przedwczesne pojmowanie życia. Dbały o swoją powierzchowność i zawsze starannie ubrany, ile razy wychodził na spacer, przyznawał się otwarcie, że ma nadzieję podobania się jakiej bogatej kobiecie.
Kilkakrotnie ojciec, zniecierpliwiony jego lenistwem, chciał ostro, po chłopsku, wziąć się do niego, ale matka umiała zawsze wstawić się za jedynakiem.
Stary Astier gniewał się, zgrzytał zębami (które to przyzwyczajenie, zjednało mu u uczniów przydomek krokodyla) i ostatecznie groził, że zabierze manatki i powróci do Sauvagnat uprawiać wino.
— Ale co ty pleciesz, Leonardzie! — mawiała zwykle w takich razach, z łagodnym uśmieszkiem pani Astier i na tem kończyło się całe zajście.
Raz jednakże profesor na dobre zaczął się pakować. Po trzech latach studyów budownictwa w szkole Sztuk pięknych, Paweł nie chciał stanąć do konkursu o nagrodę rzymską. Ojciec był oburzony:
— Bój się Boga! nieszczęsny chłopcze, nagroda rzymska!... Chyba nie wiesz... nagroda rzymska!... to wstęp do Instytutu...
Ale Paweł drwił sobie w najlepsze z nagrody z Instytutu. On pragnął majątku a instytut go nie zapewniał; jego ojciec, dziad i pradziad, byli najlepszym tego dowodem.
Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/19
Ta strona została skorygowana.