Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/196

Ta strona została przepisana.

cześnie, w czasie i przestrzeni... kontroli inspektora i chwilowego snu dozorcy.
I ręką ukazał na ciemne niebo, usiane gwiazdami.
W parę minut potem powóz wjeżdżał w ulicę Poitiers i zatrzymał się przed ozdobioną herbem bramą pałacu Padovani. W pałacu było pusto, w oknach rolety pospuszczane; księżna pojechała do Mousseaux na letnie mieszkanie.
Trzymając list w ręku Freydet zawahał się. Spodziewał się zobaczyć piękną Antonię, opowiedzieć jej wzruszającą historyę pojedynku, wtrącić może parę słówek o swej kandydaturze, a teraz nie wiedział nawet czy zostawić list, czy też wręczyć go osobiście za dni parę, powróciwszy do Clos-Jallanges:
— Biedny chłopak! — rzekł wsiadając do powozu — tak mu zależało na pośpiechu...
— To prawda — rzekł Védrine, podczas gdy rącze konie unosiły ich przez rzęsiście oświetlone bulwary, gdzie mieli spotkać sekundantów strony przeciwnej dla spisania protokółu — to prawda. Nie wiem co zawierał ten list, ale jeżeli w podobnej chwili zadawał sobie fatygę pisania... musi tam być coś bardzo ważnego dowcipnie i mądrze obmyślanego. A tymczasem... ot! list pilny a księżna wyjechała...
I ująwszy w dwa palce koniec nosa, dodał poważnym tonem:
— Otóż to widzisz!... w tem jest rzecz cała.