Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/204

Ta strona została przepisana.

i wprowadzało w zły humor, nie chciał wcale mówić do nikogo; rozmawiał sam z sobą, spacerując, zatrzymywał się przy końcu każdego opowiadania i kiwnąwszy głową, dodawał niezbędne:
— Sam byłem tego świadkiem.
Zresztą zawsze trzymał się prosto i jak za dawnych czasów dyrektoryatu, zabawiał się mystyfikując ludzi, którzy zarzucali go listami, dopytując się, co robił i jakie życie prowadził, by tak późniego wieku doczekać. Bawiło go to, gdy jednym odradzał używania wina lub mięsa, drugim radził żywienie się jarzynami, nabiałem lub jabłecznik i skorupiaki, sam tymczasem niczego sobie nie odmawiał, jadł i pił dobrze, sypiając zwykle po obiedze i używając następnie długiej przechadzki po swoim pokoju, nad głową Leonarda Astier.
Upłynęły już dwa miesiące, sierpień i wrzesień, dwa miesiące pełne błogiej ciszy i spokoju, jakiego dotąd profesor w ciągu całego życia nie zaznał.
Pani Astier, bawiąca dotąd jeszcze w Clos-Jallanges, zamierzała wkrótce powrócić, bo niebo zaciągało się już jesiennemi chmurami, niektórzy akademicy popowracali do Paryża, posiedzenia nieodbywały się już w tak poufnem kółku i profesor nie potrzebował zapuszczać rolet, aby się chronić przed słońcem, które mu przeszkadzało w pracy, w dawnym salonie Villemaina.