Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/205

Ta strona została przepisana.

Pewnego dnia, po obiedzie, mistrz siedział przy biurku i pisał list do Freydeta, z doniesieniem, że jego kandydatura jest na dobrej drodze, gdy ozwał się glos starego, wyszczerbionego dzwonka.
Korentyny nie było, mistrz poszedł więc sam drzwi otworzyć i z największem zdziwieniem ujrzał barona Huchenard i archiwistę-paleografa Bosa, który rozgniewany, z potarganemi włosami i ryżą brodą, z rękami wniesionemi do góry, wpadł do gabinetu mistrza z krzykiem:
— Dokumenta są sfałszowane... mam tego dowód... mam dowód...
Astier-Réhu przez chwilę nie mógł zrozumieć i patrzał na barona, który spoglądał na sufit, ale gdy nareszcie z urywanych wyrzekań paleografa, zrozumiał, że zaprzeczano autentyczności pochodzenia listów Karola V, które pani Astier sprzedała, a Bos odstąpił baronowi Huchenard, mistrz, z uśmiechem wyższości, oświadczył, że natychmiast zwraca pieniądze za trzy autografy i że nic, absolutnie nic nie potrafi zachwiać jego wiary w autentyczność dokumentów.
— Pozwoli jednak pan sekretarz, że zwrócę jego uwagę... — i mówiąc te słowa, baron Huchenard rozpinał powoli jasny paltot i z wielkiej koperty wydobył trzy pargaminy, zmienione do niepoznania, dawniej brudno-popielate teraz świetnego, białego koloru i na każdym można było