Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/217

Ta strona została przepisana.

nad falami Loary, tej samej galeryi, którą tak ślicznie odnowił był Paweł Astier, dodawszy przy arkadach ażurową kamienną koronkę i dwie zgrabne wieżyczki u ścian uwieszone. W dole, fale Loary, szerokiej jak jezioro, iskrzyły się srebrzystem światłem, odbijając w swych wodach wierzby nadbrzeżne; ale nie przyglądała się krajobrazowi, biedna Mari’Anto, gdy znużona krążeniem za smutnemi wspomnieniami, oparta na balustradzie, wysyłała w dal nic nie widzące spojrzenie. Stawało jej wtedy przed oczyma życie jej własne spustoszone, klęską dotknięte w latach, w których trudno jest rozpocząć je nanowo. Z Mousseaux, gdzie wzdłuż tamy stanęło kilka nizkich domków, dochodziły do niej piskliwe jakieś głosy; łańcuch, czółno przytrzymujący zgrzytał wśród ciszy chłodnej nocy. Jakby to było łatwo więcej się podać naprzód, ruchem większe zniechęcenie objawiającym!... Ale coby świat na to powiedział? Dla kobiety jej lat, jej stanowiska, śmierć podobną jest do samobójstwa porzuconej gryzetki?
Trzeciego dnia nadszedł bilecik Pawła i jednocześnie dzienniki podały wiadomość o pojedynku oraz spisany następnie protokół.
Przeczytawszy jedno i drugie, księżna doznała wrażenia, jak gdyby rozkosznej pieszczoty. A za tem jest jeszcze ktoś, kto ją kocha, kto życie swe narażał, by ją pomścić! w przekonaniu jej, nie była to nawet miłość, było to tylko uczucie