Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/224

Ta strona została przepisana.

letnim garniturze, długich butach i okrągłej czapeczce na głowie.
Myślał nad zakończeniem sztuki, której Théâtre Français żądał od niego na rozpoczęcie zimowego sezonu, trzyaktowej komedyi p. t. „Pozory“, treści wziętej z życia wielkiego świata, mocno skandalicznej. Miał już wszystko skończone, prócz ostatniej sceny.
— Chcesz pan? poszukamy razem — rzekła wesoło księżna, trzaskając długim harapem z krótką rączką i świstawką, której używała dla zwoływania swej psiarni.
Ale Danjou odrazu zaczął mówić o miłości, o tem, jak smutnem będzie dla niej samotne życie, wreszcie cynicznie i otwarcie, ofiarował jej się we właściwy sobie sposób.
Księżna podniosła dumnie głowę, ściskając rękojeść harapa, gotowa osmagać nim zuchwalca, który ośmielał się mówić do niej, jak do baletniсу za kulisami teatru. Ale zniewaga wyrządzona jej dumie była zarazem hołdem, oddanym jej więdnącej piękności i rumieńce, które zaróżowiły jej policzki, były spowodowane zarówno zadowoleniem jak i oburzeniem.
Danjou, niezrażony, mówił dalej, nacierając wciąż, starał się ją olśnić swym dowcipem i udając, że nie tyle uważa ten interes za kwestyę uczucia, co za spółkę umysłową, opartą na wspólności interesów. Człowiek taki jak on i taka kobieta!... we dwoje podbiją.