Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/234

Ta strona została przepisana.

Gdyby pieniądze od Samy jeszcze nie nadeszły, pożyczyć od Freydeta, który z pewnością nie odmówi tej sumy na parę dni, tembardziej, że dziś rano, paryzkie dzienniki, w korespondencyach zagranicznych, oznajmiały o małżeństwie francuzkiego posła w północnej stolicy, wspominały o obecności przy obrzędzie wielkiego księcia, opisywały strój panny młodej, wymieniały nazwisko biskupa, który pobłogosławił ten związek małżeński. Mamusia pewnie jest ciekawą, czy na dzisiejszem śniadaniu w Mousseaux, nie odbiła się ta wiadomość, o której każdy wiedział, którą księżna mogła wyczytać z oczów i odgadnąć, chociażby wiedziała jak starannie goście jej unikali w rozmowie wzmianki o tym fakcie.
Przy śniadaniu, księżna siedziała, milcząc cały czas; wstawszy od stołu, pomimo upału, zachciało się jej przespacerować i zawieźć w trzech powozach swoich gości do zamku Poissonière, w którym urodził się poeta Ronsard; sześć mil drogi po skwarze i pyle, po to tylko, ażeby usłyszeć jak ten obrzydły Laniboire, siedząc na szkapie, równie starej i wyschłej jak on, sam deklamował stare jak świat wiersze Ronsarda. Wracając, odwiedzono przytułek dla sierot rolników, założony przez starego Padovani — mama zna go zapewne — obejrzano sypialnię, pralnie, narzędzia rolnicze, wypracowania, wszystko to miało woń nieprzyjemną, upał był nieznośny a w dodatku,