Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/236

Ta strona została przepisana.

zdziwieniem zobaczył, iż w galeryi na pierwszem piętrze od początku do drzwi na samym końcu prowadzących do sali dyżurnej straży, było pusto i cicho. Wrócił na miejsce, lecz zastukano znowu. Głos wychodził z fiumuaru, w którym, ukryte pod obiciem, znajdowało się wejście do korytarzyka, wybitego w grubych ścianach wieży, a łączącego gabinet z apartamentami księżnej.
O przejściu tem Paweł nic nie wiedział; istniało ono jeszcze przed tem, zanim on cały pałac odnawiał; w tej chwili przypomniał sobie różne rozmowy między panami, prowadzone w tym pokoju, szczególniej tłuste anegdoty, jakie opowiadał stary Laniboire.
— Do kroćset! jeżeli nas słyszała! — pomyślał ładny chłopiec.
Odsunął zasuwkę, księżna przeszła obok niego w milczeniu i kładąc na stole, przy którym pisał, wiązkę pożółkłych papierów, które mięła nerwowym ruchem swych delikatnych palców:
— Poradź mi pan — rzekła poważnym głosem — jesteś moim przyjacielem, tobie tylko jednemu ufam.
Biedna kobieta! jemu jednemu tylko ufała! Nie ostrzegał jej wzrok Pawła, chytry i badawczy, którym spoglądał to na list nieostrożnie pozostawiony na stole, tak że księżna mogła go przeczytać, to na jej śliczne ramiona, które nagle wychyliły się z pod koronkowego szlafroczka, to na grube jej warkocze na noc splecione.