Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/237

Ta strona została przepisana.

— Czego ona chce? po co tu przyszła — myślał w duchu, a ona, pamiętając tylko o swoim żalu, o gniewie, który ją nurtował i którym dławiła się od rana, mówiła cichym; przytłumionym głosem, urywanemi zdaniami.
— Na parę dni przed pana przyjazdem do Mousseaux, przysyłał do mnie tego... Gavaux... tak jest! ośmielił się to uczynić... zażądał zwrotu listów... Przyjęłam też tego łotra w taki sposób, że odechce mu się powracać raz jeszcze... Nie o listy mu chodziło... tego chciał tylko!...
Podała mu wiązkę papierów: były to akta zawierające historyę ich miłości, dowody świadczące wiele kosztował ją ten człowiek, wiele zapłaciła za niego, wydostając go z błota.
— O! weź pan! przeczytaj! to ciekawe, zobaczysz!...
Rachunek od kupców starożytności, jubilerów, szwaczek, budowniczych statków spacerowych, ajentów fabrykowanego wina szampańskiego, weksle na sto tysięcy franków, wystawione na imię znanych kokotek, które od owej pory, albo oddawna już poumierały, albo powychodziły bogato za mąż, albo też w inny sposób znikły z paryzkiego bruku, kwity od właścicieli hotelów, garsonów z restauracyj... najrozmaitsze dowody paryzkiej lichwy i ruiny rozrzutnika znajdowały między temi ciekawemi szpargałami, od których wiało wprawdzie zapachem księżnej, lecz które