Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/238

Ta strona została przepisana.

godne były figurowania na wystawie sklepowej u Bosa.
Podczas, gdy Paweł je przeglądał, księżna mówiła z gniewem:
— Widzisz pan! więcej kosztuje odnowienie tego szlachcica, niż odnowienie pałacu w Mousseaux! Od lat paru leżało to u mnie w biurku, bo wszystkie papiery chowam zwykle, ale klnę się na Boga, że nie miałam zamiaru zrobić z tego użytku... Teraz jednak rozmyśliłam się... Książe jest bogatym, niech mi zwróci wyłożone pieniądze wraz z procentami, inaczej wytoczę mu proces... Czy nie mam racyi?
— Bezwątpienia... tylko... czy książę d’Athis nie był wtedy w kurateli majątkowej, gdy podpisywał te kwity? — zapytał Paweł, gładząc swą blond brodę.
— Tak! wiem tem od Brétigny’ego, bo nie mogąc nic wskórać przez Gavaux, pisał do Brétigny’ego, prosząc go o pośredniczenie w tej sprawie... Między akademikami to uchodzi, nieprawdaż?... — roześmiała się pogardliwie, jakby chcąc dać poznać, że poselstwo i teka ministeryalna księcia d’Athis tyleż była warta co i jego stopień akademicki... poczem z nowem oburzeniem, dodała — bezwątpienia, mogłam nie płacić, ale wolałam go widzieć mniej brudnym... nie potrzebuję zatem niczyjego pośrednictwa... Zapłaciłam... niech mi zwrócą moje pieniądze, w przeciwnym razie udam się do sądu i będzie skandal, który błotem obrzuci