jego nazwisko i godność posła francuzkiego... Niech go zniesławię tylko, a już sprawę swoją będę uważała za wygraną...
— Wszystko to jedno — rzekł Paweł Astier, odsuwając papiery i zakrywając niemi list do mamy, który go niepokoił — wszystko to jedno, ale jak można było takie dowody zostawić w ręku pani... człowiek taki rozumny...
— Rozumny! on? — wzruszyła ramionami księżna, wyrażając tym ruchem wszystko, czego słowami nie chciała wypowiedzieć.
Pawła bawiło drażnienie jej; wiedział dobrze, że niepodobna przewidzieć, co może zrobić kobieta w przystępie gniewu.
— Jednakże, jest to jeden z naszych najlepszych dyplomatów...
— Tak! z moją pomocą... O dyplomacyi wie tyle tylko, ile jej odemnie się nauczył...
— A zatem legenda o Bismarku?...
— Który nie mógł nigdy spojrzeć mu prosto w oczy?... Ha! ha! ha! a to zabawne!... bardzo możebne!... trzeba się odwracać, gdy zacznie mówić... z ust mu czuć okropnie...
I zawstydzona, zakryła twarz rękami, usiłując powstrzymać łkanie i łzy gniewu:
— Boże! Boże! dwadzieścia lat życia poświęciłam dla takiego człowieka, a teraz on mnie rzuca... nieobce już mnie... i to on... on!... — duma jej buntowała się na tę myśl, wielkiemi krokami chodziła po pokoju, dochodziła do szerokiego,
Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/239
Ta strona została skorygowana.