Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/245

Ta strona została przepisana.

I ukazując na starą łódź, śmiał się bez cenia goryczy w głosie.
— Widzisz, jaki mam statek!— rzekł — to mo ja podróż po Nilu! Nagle, mały chłopaczek, który z pomiędzy tylu osób, mężczyzn i kobiet, zwrócił uwagę tylko na starego Laniboire, zapytał go swym dźwięcznym głosikiem:
— Proszę pana, czy to pan jest tym z Akademii, co będzie miał sto lat niezadługo?
Stary sprawozdawca od cnoty, który popisywał się wobec pięknej Antonii swą zręcznością na wodzie, o mało co nie spadł z ławeczki. Gdy ustał szalony śmiech, Védrine objaśnił, że chłopaczek dziwnie interesował się Janem Réhu; którego ani znał, ani widział, a którego tylko podeszłym wiekiem zajmował się bardzo.
Śliczny malec, codziennie dowiadywał się o starca i pytał o jego zdrowie, w tej małej istotce zdawało się być jakieś samolubne poszanowanie dla życia: i on także miał nadzieję dożyć stu lat, kiedy inni tak długo żyli.
Ale zrobiło się chłodno: miotane wiatrem szeleściły chorągiewki i flagi na czółnach: od strony Blois nadciągały chmury a za zamkiem Mousseaux, którego cztery latarnie na szczytach wieżyczek migotały na tle czarnego nieba, padał deszcz rzęsisty.
Przez chwilę popychano się i tłoczono, między dwoma ławami piasku, łódki oddalały się,