Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/249

Ta strona została przepisana.

Pomimo wszystkiego, te ponure okrzyki, głos dzwonów, który wpadał z wiatrem przez kratowane na schodach okna, to oznajmienie deklamowane w tak nielicujący z teraźniejszemi obyczajami sposób, wszystkm to nadawało pałacowi w Mousseaux, jakiś dziwnie wspaniały charakter; zdawało się, że cztery wieżyczki pałacu i otaczające go stuletnie drzewa, stały się jeszcze wyższemi. Otóż, ponieważ wszystko to miało do niego należeć, ponieważ kochanka, wyjeżdżając, prosiła go, ażeby pozostał w pałacu, chciała bowiem za powrotem zasięgnąć jego rady, co do niektórych bardzo ważnych zamiarów, przeto teraz ta żałobna deklamacya wydawała mu się być oznajmieniem objęcia w posiadanie... „Módlcie się za spokój jego duszy“... A zatem wreszcie uchwycił fortunę i tym razem niepozwoli się obedrzeć... „były senator, poseł i minister“...
— Nieprawda, panie Pawle, jak ponuro brzmi odgłos tych dzwonów? — zapytała go panna Moser, siedząca już u stołu, pomiędzy swoim ojcem i akademikiem Laniboire.
Księżna zostawiła ich w Mousseaux, tak w celu rozerwania i uprzyjemnienia Pawłowi Astier samotności, jak też dla tego, aby pozwolić trochę odpocząć i odetchnąć świeżem powietrzem biednej Antygonie, którą wiekuista kandydatura ojca ciągle trzymała w niewoli.
Ta przynajmniej nie wzbudzała obawy jako rywalka: ani jej bezbarwne włosy, ani oczy pa-