Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/250

Ta strona została przepisana.

trzące z wyrazem pokory, nie były niebezpieczne: zresztą była zajętą jedynie myślą o tym opróżnionym a niedostępnym fotelu akademickim. Dzisiejszego dnia jednakże ubrała się staranniej niż zwykle: suknię miała świeżą, wyciętą na przodzie, w kształcie serca. To, co było można zobaczyć przez to wycięte serce, wydawało się być bardzo mizernem i chudem, ale ostatecznie, na bezrybiu... To też Laniboire, rozweselony, przekomarzał się z nią i opowiadał niemożliwe rzeczy... Ani żałobne dzwonienie, ani to „módlcie się za spokój jego duszy“, które słychać było w oddali, nie wydawało mu się ponurem.
Przeciwnie, jakby dla kontrastu, życie wydawało mu się przyjemniejszem, wino miało dzisiaj kolor bardziej złocisty, niż zazwyczaj, tłuste zaś jego historye dziwnie rozlegały się po zbyt obszernym jadalnym pokoju.
Kandydat Moser, z wyrazem pochlebstwa na wyblakłej twarzy, śmiał się, słuchając; krępowała go wprawdzie obecność córki, ale filozof miał takie wpływy w Akademii!...
Po kawie, którą pito na tarasie, Laniboire z twarzą jak u irokeza czerwoną, zawołał:
— Weźmy się do roboty, panno Moser, czuję się dzisiaj w usposobieniu do pracy!
Potulna panna Moser, która czasami służyła mu za sekretarza, wstała z niewielką ochotą. W tak piękny jesienny dzień wolałaby była pójść na spacer lub może rozmawiać na ganku