Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/257

Ta strona została przepisana.

to pretekst do zatrzymania go. Księżna drżała na samą myśl, że gdy wyjedzie, a on powróci do Paryża, inne kobiety odbiorą jej go.
Paweł, sądząc się oszukanym, przygryzł wargi:
— A to tak! moja pani... zobaczymy jeszcze!...
Zmęczona podróżą i spędzeniem całego dnia na świeżem powietrzu, księżna udała się na spoczynek, pożegnawszy Pawła znaczącem uściśnieniem ręki, na które on zwykle czułym szeptem odpowiadał:
— Do zobaczenia... za chwilę...
Ona powróci a on u drzwi będzie na nią czatował... Wynagrodzą sobie wtedy całodzienny przymus! Te dwa cicho wyszeptane słowa: „za chwilę“, zwiastowały całą coc rozkoszy...
Ale dzisiejszego wieczoru, Paweł Astier nie wyrzekł tych dwóch słów; pomimo doznanego zawodu, księżna wstrzemięźliwość jego poczytała za poszanowanie jej świeżej żałoby, kaplicy jeszcze kirem obitej i usnęła, znajdując postępowanie Pawła bardzo dystyngowanem.
Na drugi dzień, cały ranek nie widziano się wcale: Księżna zajęta była interesami, sprawdzając rachunki z marszałkiem dworu i dzierzawcami, co wprowadzało w zachwyt starego notaryusza Grobineau, który ze złośliwym uśmiechem na pomarszczonej twarzy, mówił przy śniadaniu do Pawła: