Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/258

Ta strona została przepisana.

— Ot! tej to nikt na dudka nie potrafi wystrychnąć!...
— Co on może o tem wiedzieć? — myślał w duchu młody, zastawiający sidła myśliwy, kręcąc blond brodę.
Jednak piękne, pełne kontralto księżnej, odzywało się teraz, gdy mowa była o interesie, tonem chciwości, który ostrzegał, że trzeba było ostro się trzymać.
Po śniadaniu, z Paryża przybyły paki z sukniami wraz z pierwszą panną od Sprichta i dwoma jej pomocnicami. Nareszcie koło czwartej po południu, ukazała się księżna, w nowym prześlicznym kostyumie, w którym wydawała się szczuplejszą i młodszą.
Zapronowała Pawłowi przechadzkę po parku. Szli lekkim krokiem obok siebie, po alejach, unikając ogrodników, którzy wielkiemi grabiami trzy razy dziennie zgarniali opadające zeschłe liście, lecz których trud był daremnym: w godzinę potem, drogi i ścieżki zasłane były znowu przepysznym wschodnim dywanem, mieniącym się w promieniach słońca, purpurową, zieloną i złotą barwą i szeleszczącym pod nogami spacerujących.
Antonia opowiadała mu o tym mężu, od którego tyle wycierpiała w młodych latach: dawała Pawłowi do zrozumienia, że żałoba, którą nosiła, była tylko dla oczów świata, dla pozorów ale w sercu jej nie miała, Paweł rozumiał doskonale