Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/26

Ta strona została przepisana.

zapłaconem: pieniądze szły zawsze na ulicę Fortuny.
Teraz go już na to nie złapią; wcisnął głowę w ramiona, oczy utkwił w kawałek sera leżący na talerzu i nie odzywał się więcej.
Pani Astier znała dobrze uporczywe milczenie swego męża, który bronił się w ten sposób, wiele razy była mowa o pieniądzach, ale dzisiaj postanowiła zmusić go do odpowiedzi.
— A! udajesz głuchoniemego? Myślisz, że nie wiem co to ma znaczyć? Nie chcesz dać ani grosza?...
Stary milczał uparcie.
— Ale dla pana Fage, masz zawsze dość pieniędzy...
Profesora dreszcz przebiegł; spojrzał na żonę niespokojnym wzrokiem.
— Dla pana Fage? jakie pieniądze?... nie wiem o niczem...
— Przecie oprawa musi sporo kosztować — ciągnęła dalej pani Astier, szczęśliwa, że udało jej się wydobyć z męża słówko — chciałabym też wiedzieć, co to za pożytek ze starych szpargałów.
Obawa profesora minęła.
Żona widocznie nie wiedziała o wszystkiem i próbowała tylko na oślep. Jednakże wyrażenie „szpargały“ uraziło go: nazywać szpargałami, nieocenione autografy, listy z własnoręcznemi podpisami Richelieu’go, Colberta, Newtona, Galileusza i Pascala! Skarby, które były warte krocie!