Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/265

Ta strona została przepisana.



XIV.
Pani Germaina
de Freydet
Villa Beausèjour
Paris-Passy.

Café d’Orsay. Godzina 11 podczas śniadania.
Co dwie godziny, a nawet częściej, będę wysyłał do ciebie depeszę, tak dla uspokojenia cię, kochana siostrzyczko, jak i dla tego, aby podzielić się z tobą radosnem zwycięztwem, które — pomimo niepewności dręczącej mię w ostatniej chwili — mam nadzieję odnieść dzisiaj. Niepewność ta dręczy mię z powodu powiedzenia filozofa Laniboire, które Picheral dopiero co mi powtórzył: „Do Akademii wchodzi się ze szpadą u boku, ale nie w ręku“. Jest to przytyk do pojedynku Pawła Astier. Nie ja to wprawdzie się biłem, ale temu głupcowi więcej chodzi o wypowiedziany dowcip niż o uczynioną mi obietnicę. Niema co również liczyć na Danjou. Tyle razy powtarzał mi: „Jesteś pan naszym“ — a dziś rano w kancelaryi szepcze mi do ucha: „Każ się pan prosić“. To najpyszniejszy dowcip z całego jego repertuaru.