Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/272

Ta strona została przepisana.



XV.

Ależ to bezeceństwo!...
— Trzeba odpowiedzieć koniecznie!... Akademia nie może puścić tego płazem...
— Co pan chcesz zrobić? przeciwnie Akademia powinna...
— Panowie! panowie! prawdziwe poczucie godności...
W sali prywatnych posiedzień, przed kominem, nad którym wisiał portret kardynała de Richelieu naturalnej wielkości, nieśmiertelni sprzeczali się zawzięcie przed rozpoczęciem urzędowego posiedzenia...
Dzień był zimny i mglisty, zwykły zimowy dzień w Paryżu: światło, wpadając przez oszklony sufit, oświecało marmurowe popiersia ustawione wzdłuż ściany; pomimo szerokiego kominu, którego rozpalone ognisko było tak czerwone jak suknia kardynała na portrecie, zimno było w tej wielkiej sali, podobnej do małego parlamentu, lub trybunału; przed biurem prezydującego, stał wielki stół w kształcie podkowy, otoczony krzesłami obitemi zieloną skórą. U wejścia, niedale-