Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/28

Ta strona została przepisana.

by przestać pisać i dlatego zamierzał nawet powiększyć swój zbiór.
Nakoniec, tonem, w którym czuć było miłość rodzicielską i zawiedzione nadzieje ojcowskie, dodał:
— Po mojej śmierci, pan Paweł, mój syn, robić będzie co się mu podoba a ponieważ chce zostać bogatym, mogę ci zaręczyć, że zrobi majątek.
— Tak... lecz tymczasem...
To „tymczasem“, wypowiedziane słodkim głosem żony, było tak okrutne, że Leonard, zazdrosny o syna, który zajął jego miejsce w sercu pani Astier, wybuchnął gniewem:
— Tymczasem, moja pani, niech każdy tak robi jak ja! Ja nie mam pałaców, koni i amerykanów! Jeżdżę zazwyczaj tramwajem, mieszkam na trzeciem piętrze w oficynie i jestem ofiarą Teyssèdre’a. Pracuję dniem i nocą, piszę tom za tomem, wydaję ich dwa lub trzy do roku, należę do dwóch komisyj w Akademii, nie opuszczam ani jednego posiedzenia, ani jednego pogrzebu nawet. W lecie nie przyjmuję żadnego zaproszenia, ażeby nie stracić ani grosza. Życzę swemu synowi, aby, gdy dojdzie do lat moich, miał dosyć sił i potrafił pracować tak jak ja!
Nigdy jeszcze tak dużo i z taką goryczą nie mówił o Pawle. Matka słuchała oszołomiona, a w spojrzeniach, dotychczas niechętnych prawie, które rzucała na męża, przebijał się szacunek, którego przed tem nie było.