Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/289

Ta strona została przepisana.

i monotonnego mruczenia sędziów, załatwiających zwykłe czynności.
— Sprawa odłożona do przyszłego tygodnia... do przyszłego tygodnia... — dawał się słyszeć głos prezesa, nie zwracającego uwagi na protestacye adwokatów lub żałosne skargi zmęczonych i ocierających pot z czoła biedaków, którzy stali przed kratkami: — Ale panie prezesie!...
— Sprawa odłożona!...
Czasami w głębi sali widać było wzniesione do góry ręce i dawało się słyszeć rozpaczliwe wołanie:
— Jestem tutaj, panie prezydencie, ale nie mogę się przedostać przez tyle osób...
— Sprawa odłożona!...
Ach! jeżeli kto raz widział symboliczną wagę, ten nabierze świetnego wyobrażenia o sprawiedliwości. Sprawia to wrażenie mszy żałobnej za duszę biedaka odmawianej pośpiesznie na poczekaniu, przez znajomego księdza.
Ozwał się nareszcie głos prezydenta:
— Sprawa Albina Fage...
W sali, od kratek sądowych aż do sieni, w której stojący wchodzili na ławki, by lepiej widzieć, zrobiło się cicho...
Usłyszano krótko trwające mruczenie u kratek, poczem świadkowie, przeszedłszy między dwoma rzędami czarnych sukien, udali się do przeznaczo-