Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/44

Ta strona została przepisana.

Zastałem pana Picherat — pamiętasz go, to ten grzeczny sekretarz, który trzy lata temu na konkursie, dał ci takie dobre miejsce — otóż zastałem pana Picherat i jego urzędnika, w ogromnym ruchu. Jeden drugiemu dyktował nazwiska, adresy, gatunkowali karty wejścia, niebieskie, żółte, zielone. do lóż galeryi, parterów, jednem słowem zamęt, jak zwykle przed każdem wielkiem posiedzeniem, kiedy trzeba rozsyłać listy zapraszające. Ze względu na wielkiego księcia Leopolda, który będzie obecny na posiedzeniu, liczba zaproszonych będzie większą niż zazwyczaj.
Picherat zaledwie chwilkę czasu mógł mi poświęcić. — „Nie mam czasu, panie wicehrabio“, starym obyczajem, zawsze mię tak nazywa. — Nic nie szkodzi panie Picherat — odrzekłem.
Ten pan Picherat, grzeczny bardzo człowieczyna, lecz nader zabawny, przypomina mi naszego dawnego nauczyciela tańców. Również jak i tamten gniewa się, gdy mu zaprzeczają.
Żałuję, że nie mogłaś słyszeć jego rozmowy z hrabią de Bretigny, ex-ministrem, magnatem, który jest członkiem Akademii. Hrabia przyszedł reklamować o dwa żetony, które mu się należały za odbyte posiedzenia.
Nie wiesz pewno o tem, że członek Akademii, za każde posiedzenie, na którem jest obecny, dostaje 6 franków; ponieważ akademików jest czterdziestu, wypada zatem dwieście czterdzieści franków, które się dzielą, pomiędzy obecnych aka-