Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/56

Ta strona została przepisana.

— Chcę mieć jedno i drugie... wikt i wszelkie wygody, — odparł chłodno Danjou, który wydaje mi się być skończonym cynikiem ze swym niewzruszonym spokojem na twarzy i gęstą, czarną czupryną, jak u pastucha dawnego Latium.
Pani Ewiza, bardzo rozmowna i oczytana, przytacza baronowi Huchenard, całe zdania z jego „Mieszkańców jaskiń“, lub dysputuje o Scheleyu z młodym krytykiem, eleganckim i poważnym, w wysokim kołnierzyku, na którym wspiera się jego ostry podbródek. Za moich młodych lat, zaczynano zwykle od pisywania wierszy, a kończono jak się trafiło, na literaturze, handlu, lub sądownictwie. Obecnie rozpoczynają od pisania krytyk, przeważnie studyów nad Shelleyem. Pani Astier przedstawiła mię temu młodzieńcowi, którego zdanie ma już pewną wagę w świecie literackim, ale zdaje mi się, że moja wąsata, ogorzała twarz żołnierza i rolnika, nie musiała mu się podobać. Zamieniliśmy zaledwo słów parę, poczem przypatrywałem się z zajęciem komedyi, odegrywanej przez kandydatów do Akademii.
Ribault Babin już bardzo stary, Loisillon niedługo pociągnie, to też schodzą się przypuszczalni następcy, chcąc się pokazać, wybadać grunt, a krążąc koło dwóch foteli, zamieniają złośliwe spojrzenia lub jadowite docinki. Pamiętasz Dalzona, ulubionego twego powieściopisarza? — Był i on także. Twarz ma poczciwą, szczerą i dowcipną — tak jak jego powieści. Ale z przykrością byś wi-