Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/66

Ta strona została przepisana.

z tłomaczem Ariosta naprzyklad, lub fabrykantem salonowych komedyjek: — „He! he! wiesz pan co? możeby się dało...“ — a jeżeli pisarz salonowy będzie prawił o tem, że czuje się niegodnym tego zaszczytu, że zbyt mało jest zasłużonym, wtedy posługuje się utartym frazesem: „Akademia jest salonem“. — Kroćset dyabłów! Wiele to już razy, słyszałem ten frazes: — „Akademia jest salonem... zwraca uwagę nietylko na dzieło same, lecz i na człowieka...“ Tymczasem werbownik wszędzie jest zapraszanym, wszędzie bywa i wszędzie mile go przyjmują. Jak mszyca, żyje na krzewie nadziei, którą sam wzbudził i starannie podtrzymywał.
Poczciwy de Freydet oburzył się. Nigdy w życiu mistrz jego, Astier, nie zajmowałby się podobnemi rzeczami. Védrine wzruszył ramionami.
— Astier? ależ on jest najgorszym ze wszystkich werbowników, bo działa z przekonania i bezinteresownie. On wierzy w Akademię, która jest celem jego życia. Kiedy ci mówi: „żebyś wiedział, jakie to smaczne“ i mlaska językiem, jak gdyby zjadł co dobrego, wtedy święcie wierzy w to co mówi i dlatego jego przynęta jest niebezpieczniejszą. Za to raz, kiedy się już ją połknie, wtedy Akademia nie zajmuje się już więcej swoją zdobyczą, pozwala się jej szarpać, wiele zechce... Ty, naprzykład, lubisz rybołówstwo, nieprawdaż? Gdy ci się zdarzy złapać na wędkę ła-