Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/71

Ta strona została przepisana.

Astier-Réhu, jak ze spoconem czołem, z beretem zsuniętym na tył głowy i z łokciową czerwoną wstążką przy czarnej todze, deklamował swe na puszone tyrady stylem Vick d’Azira, którego miejsce w Akademii miał zająć wkrótce.
Poecie sumienie wyrzucało ośmieszanie starego mistrza, począł wychwalać dzieła jego historyczne, pracowitość z jaką odgrzebywał stare, nieznane szpargały, zasypane kurzem w archiwach.
— To głupstwo, — rzekł Védrine pogardliwie. Dla niego najciekawsze archiwa w ręku głupca znaczyły tyleż, co osławione „dokumenty ludzkie“, gdy niezdarny powieściopisarz z nich użytkuje. Dukat zamieniony w liść zeschły. Rozgadawszy się, prawił dalej:
— Czy można nazwać historykiem tego, kto rozwadnia niewydane dokumentu i przerabia je na ciężkie tomy, których nikt nie czyta, które zapełniają miejsce w księgozbiorach dzieł poważnych, a wyglądają jak lekarstwa z etykietą: „zamięszać przed użyciem“. Tylko francuzka płytkość bierze na seryo te kompilacye, ale niemcy i anglicy drwią z nas sobie. „Ineptissimus vir Astier-Réhu“, — jak powiada Mommsen w jednej ze swych uwag...
— Ty sam nawet, okrutniku, dałeś ją staremu do przeczytania i to wobec całej klasy.
— Zwymyślał mię też od osłów, jeszcze bardziej niż owego dnia, pamiętasz, kiedy nudził nas ciągle powtarzając, że wola jest to najlepszy