Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/72

Ta strona została przepisana.

motor, używając którego można się wzbić jak najwyżej, a ja krzyknąłem z ławki, naśladując głos jego — A skrzydła, panie profesorze, a skrzydła?
Freydet roześmiał się i widząc że nie obroni historyka, począł wychwalać profesora.
Védrine oburzył się:
— Śliczny mi profesor! — zawołał, — człowiek, który całe życie spędził, pieląc i wyrywając z tysiąca umysłów to, co on zielskiem nazywał a co było wyobraźnią, samoistnością, pierwiastkiem twórczym, to jest zarodkami życia, które profesor przedewszystkiem rozwijać i pielęgnować powinien. A gałgan! dosyć się nas naskrobał i naobierał.... Byli tacy, którzy opierali się, ale stary podwajał wysiłków i polerował nas i tarł jak szkolną tablicę. To też spójrz na tych, którzy z rąk jego wyszli... prócz paru buntowników takich jak Herscher, który z nienawiści do rzeczy oklepanych popadł w przesadne zamiłowanie rażących wybryków, lub jak ja, który także temu staremu zawdzięczam swój gust do gwałtownych skurczy i niemożliwych muskulatur, — wszyscy znędzniali, niedołężni i płytcy...
— A ja? — zapytał de Freydet z komiczną rozpaczą.
O ty! twoja natura cię ocaliła, jak dotąd przynajmniej, ale strzeż się, żebyś nie popadł w łapy Krokodylusa. I pomyśleć, że dla dostarczania nam podobnych profesorów są założone szkoły