Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/73

Ta strona została przepisana.

narodowe, ustanowione pensye i ordery, że nawet Instytut po to tylko istnieje....
Wyciągnąwszy się jak długi na trawniku, oparłszy na łokciu głowę zasłoniętą od słońca liściem łopianu, Védrine wygłaszał gwałtowną swoją mowę łagodnie, nie poruszając ani jednym muskułem swej szerokiej, pełnej, jak u indyjskiego bożka twarzy, ożywionej tylko spojrzeniem małych, śmiejących się oczu.
Freydet słuchał, czując się dotkniętym w szacunku, do którego był nawykł:
— Wytłómacz że mi, w jaki sposób godzisz nienawiść do ojca z przyjaźnią dla syna?
— Kiedy ja ani jednej, ani drugiej nie czuję... Zajmuje mię tylko Paweł swą bezczelnością, malującą się na ładnej twarzyczce kokotki... Chciałbym żyć długo, aby módz zobaczyć co z niego będzie...
— Żebyś pan wiedział, panie de Freydet, — rzekła pani Védrine, wtrącając się do rozmowy, — żebyś pan wiedział, jak on wyzyskuje mojego męża... Całe odnowienie zamku w Mousseaux, galerya nowa nad rzeką, altana dla orkiestry, kaplica — wszystko to robota mojego męża. A pomnik Bożena? Zapłacą mu tylko za rzeźbę, podczas, kiedy sam pomysł, urządzenie — wszystko jest jego....
— Daj pokój, — rzekł artysta obojętnie; — z pewnością, że ten smarkacz nigdyby sam nie był odkrył wspaniałych gzemsów pod warstwą tyn-