Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/74

Ta strona została przepisana.

ku, którego „architekty“ nie żałowali od lat trzydziestu, ale miałem za to okolice śliczne, przyjemne i nie krępujące towarzystwo księżnej, ciebie zresztą... A przytem jak wiesz, mam za dużo pomysłów; zawadzają mi, duszą mię... Robią mi prawdziwą przysługę, uwalniając mię od nich... Mój mózg jest jak stacya środkowa: na wszystkich szynach, we wszystkich kierunkach stoją gotowe do drogi lokomotywy... Ten młokos zrozumiał to... brak mu pomysłów, kradnie moje i podaje publiczności, pewien, że się o nie nie upomnę. Ale żebym ja miał się na tem nie poznać... Cóż znowu... Widzę doskonale, kiedy ma zamiar ściągnąć mi co.... robi drwiącą minę, spogląda niby obojętnie, potem nagle nerwowy grymas ust i już.... złapał mię.... Musi nieraz myśleć: „Boże, jaki ten Védrine głupi!“ a nie domyśla się, że ja go przez skórę czuję i bawię się nim.... A teraz, — rzekł rzeźbiarz, powstając z ziemi, — pokażę ci mego rycerza i pracownię... Ciekawa jest, zobaczysz!
Opuścili taras aby dostać się do pałacu; po paru schodkach, weszli do dużej czworokątnej sali, dawnej kancelaryi Rady państwa; w pokoju tym ani podłóg, ani sufitów nie było, górne piętra się zapadły i przez żelazne, pokręcone od ognia szyny, widać było niebo. W jednym z kątów, pod murem, wśród rur żelaznych, oplecionych bluszczem, leżał w pokrzywach model pomnika Rozena.