Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/77

Ta strona została przepisana.

— Przepyszny — rzekł tonem głębokiego przeświadczenia.
Rzeźbiarz roześmiał się, zmrużywszy oczy.
— Ale nie od pierwszego wejrzenia, co? Do mojej rzeźby trzeba się przyzwyczaić i obawiam się księżny, jak przyjdzie oglądać tego szkaradnego bałwana.
Paweł Astier miał przyprowadzić którego dnia księżnę, gdy wszystko będzie już wykończonem, ogrodzonem i gotowem do odlewu.
Rzeźbiarza niepokoiły te odwiedziny, bo znał gust światowych pań, słyszał nieraz na wystawie, w dniu podwyższonej ceny wejścia, ich banalne i płytkie zdania, krążące po sali i obijające się o rzeźby wystawione.
Jak one kłamią i udają te panie! Prawdziwemi są tylko ich stroje wiosenne, włożone po raz pierwszy na wystawę, która jest tylko pretekstem do popisania się nową toaletą.
— Zresztą, mój drogi — ciągnął Védrine, wyprowadzając z pracowni przyjaciela, ze wszystkich paryzkich grymasów, ze wszystkich kłamstw towarzyskich, najbezczelniejszem i najzabawniejszem zarazem jest udane zamiłowanie sztuki. Wszyscy udają a nikt nie wierzy... To samo z muzyką... gdybyś je widział w niedzielę...
Szlі, rozmawiając, długim sklepionym korytarzem, wiatr z różnych stron świata poznosił tu nasiona i bujna roślinność okrywała ziemię, wciskając się nawet między szczeliny ścian popękanych