i zakopconych; weszli w główny dziedziniec, dawniej wysypany piaskiem, a teraz porośnięty owsem, trawą i chwastami; w środku, ogrodzony deskami warzywny ogródek, parę grządek poziomek, obok mały domek z cegieł, wszystko razem sprawiało wrażenie osady squattera, położonej na skraju dziewiczej puszczy.
— To ogródek introligatora i jego mieszkanie — rzekł Védrine, wskazując na szyld, na którym łokciowemi literami wypisane było:
wykonywa wszelkie roboty, wchodzące w zakres
Ten Fage, dawny introligator Izby obrachunkowej i Rady państwa, mając sobie dozwolonem zatrzymanie dawnego swego pomieszczenia, które pożar oszczędził, był teraz wraz ze stróżem jedynym mieszkańcem pałacu.
— Wejdźmy na chwilę, — rzekł Védrine, — poznasz ciekawy typ, — i podszedłszy bliżej, zawołał: — hej! panie Fage!
Ale nikogo nie było przy introligatorskim warsztacie, ustawionym pod oknem i zarzuconym skrawkami papieru, nożycami i wielkiemi księgami, ściśniętemi pod prasą. W mieszkaniu odrazu uderzało to, że wszystkie sprzęty, jak: warsztat, krzesła, półki do książek, a nawet małe lusterko do golenia, zawieszone na oknie, wszy-