Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/84

Ta strona została przepisana.

wnego odkrycia, które zrobił: List własnoręczny królowej Krystyny do Akademii francuzkiej. Jak to dobrze się składało! miał właśnie powitać potomka jej, księcia Leopolda. Ten list, rzadkość nad rzadkościami, przeczyta publicznie na posiedzeniu, i nawet może w imieniu Akademii, ofiaruje księciu autograf prababki... Baron Huchenard pęknie z zazdrości.
— Ale... wiesz... te listy Karola V? To było oszczerstwo, najpodlejsze oszczerstwo! mam tu dowody! przekonam tego Zoila! — szeroką, grubą swoją ręką, uderzał w safianową ciężką tekę i uniesiony radością, chcąc ażeby i de Freydet brał w niej udział, powrócił do wczorajszej ich rozmowy, o kandydaturze poety na pierwsze opróżnione krzesło.
— Jakiby to był śliczny widok! mistrz i uczeń, siedzący obok siebie, pod kopułą Instytutu. — Zobaczysz, jakie to przyjemne... nadzwyczaj przyjemne... nie można mieć o tem pojęcia, zanim się nie spróbuje!
Słuchając go, można było myśleć, że dostawszy się raz do tego miejsca, człowiek zapominał trosk i kłopotów życiowych, które zatrzymywały się u progu, nie śmiejąc wejść dalej. Ponad krytyką i zawiścią, unosił się wybraniec wśród światła i spokoju....
— Wszystko się ma! wszystko! niczego się nie pragnie! Oh! Akademia! Akademia! jej prze-