Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/94

Ta strona została przepisana.

szy się trochę z siedzeń, zawiśli prawie na ustach książęcych.
Naraz książe przestaje mruczeć, i Leonard Astier, który opierał się tylko pozornie, aby tem świetniejszem uczynić zwycięztwo, robi teraz rękami, jak gdyby ciskał broń złamaną i mówi tonem przekonania:
— Jestem pobity! Wasza Książęca Mość!
Czar prysnął, wszyscy powstają wśród szmeru rozmowy, roztwierają drzwi: książę podaje rękę pani domu, Murad-bej — baronowej i podczas gdy reszta towarzystwa z szelestem wychodzi parami, Firmin, marszałek, sztywny i poważny, oblicza:
— U kogo innego, zarobiłbym co najmniej tysiąc franków, na takim obiedzie, a tu... nawet trzystu nie będę miał.... — poczem głośno dodał, jakby chciał splunąć na tren sukni dumnej pani:
— Sknera obrzydła!
— Wasza Książęca Mość, pozwoli sobie przed stawić: dziad mój, Jan Réhu, senior pięciu Akademij, — rozlega się piskliwy głos pani Astier, wśród salonów pustych prawie, bo dopiero najbliżsi znajomi przybyli, pani Astier krzyczy głośno, ażeby dziadek zrozumiał komu jest przedstawianym i odpowiedział stosownie.
Stary Réhu dzielnie jeszcze wyglądający, prosto trzyma głowę, twarz ma poczerniałą od wieku; wsparty jest na ramieniu przystojnego i wytworne go Pawła Astier, córka stoi po drugiej stronie