Strona:PL A Daudet Róża i Ninetka.djvu/105

Ta strona została skorygowana.

W najwyższem rozdrażnieniu, zaczął wydawać rozliczne rozkazy Antymowi, pełne sprzeczności, tonem tak niezwyczajnie ostrym, że biedny chłopiec, przestraszony, wyraźnie zapytywał wzrokiem: „czyby pan jego doprawdy był waryatem?...“ Régis pochwycił i zrozumiał to spojrzenie; było ono dla niego natychmiastową wskazówką, co do postawy, jaką mu należało przyjąć wobec znajomych i publiczności. Idąc za popędem gwałtownego swego charakteru, pośpieszył do redakcyi dzienników. Wściekle zły — krzyczał i groził laską w sposób potwierdzający wstrętne ogłoszenie. Zdawało się mu, że nie wypada przybierać na siebie maski spokoju i obojętności, ażeby nie ściągnąć na siebie podejrzenia o chorobliwe odrętwienie.
W obydwóch redakcyach przepraszano go i tłomaczono się oklepanemi frazesami. Wiadomość otrzymali okrętem przybyłym wprost z Ajacio. Odwołanie wydrukują nazajutrz a gdyby sobie życzył, nic łatwiejszego, jak przeprowadzić śledztwo... Śledztwo?... na co się przyda?... Byłoby to przywiązywać zbyt wiele do podobnego dzieciństwa — do tak głupiej mistyfikacyi!
Głupia fistyfikacya! Dzieciństwo! powtarzano za nim w redakcyi do koła — spoglądając badawczo w oczy Régisa i śledząc jego postawę, ruchy i słowa.
Ach! Oszustka!... jakże umiała zatruć życie!... Przeciw wszelkiem innym oszczerstwom można się bronić — stawić dowody... ale taka potwarz!...