Strona:PL A Daudet Róża i Ninetka.djvu/107

Ta strona została skorygowana.

Zamknął okno. Nieokreślony ból, jakiego doznawał, nie osłabiał go jednak dostatecznie, ażeby pragnął snu i wypoczynku. Przeciwnie — podniecony wrażeniami umysł trzymał go na czatach dotkliwych udręczeń. Usiadł przed biórkiem i po chwili namysłu, skreślił list do starszej swej córki — do tego jedynego serca, przed którem mógł się użalić i zaczerpnąć w nim otuchę do życia.
„Nie chcę ani jednego dnia, ukochana Różo, pozostawić cię w wątpliwości co do okropnej nowiny, którą prawdopodobnie poniosły już do was dzienniki. Nie!... Dzięki Bogu! nie jestem waryatem — ani nawet zagrożonym utratą zmysłów... Ojciec twój jest takim, jakim go dotąd znałaś — umysł swobodny — wzrok jasny. Jedna sztuka na planie, druga już w ruchu w głowie.
„Straciłem cały dzień na ukazywaniu się w Paryżu w rozmaitych miejscowościach i o rozmaitych porach, ażeby dać dowód umysłowej mojej równowagi. Dzienniki odwołują jeszcze dziś rano pogłoskę a jutro nikt już o niej ani mówić, ani myśleć nie będzie. Omylili się ci, którzy pragnęli zaplątać mnie w te zdradne sieci... Sądzili, że powtórzy się ze mną to samo, co ze znaną osobistością — nieszczęśliwym Sandon — owym adwokatem z czasów drugiego cesarstwa — którego ogłoszono za waryata i trzymano w domu obłąkanych przez dziesięć lat... Oh! Gdybym chciał się zemścić, przeprowadzić śledztwo, które mi radzo-