Strona:PL A Daudet Róża i Ninetka.djvu/108

Ta strona została skorygowana.

no — w jakież sidła schwytałbym tych złych i głupich... Ale nienawiść i zemsta zabierają zbyt dużo czasu... Oddałem całe moje życie pracy i z tego pola nie ustąpię. Praca jest dla mnie szczytem dobrodziejstwa! Jestem tak osamotniony — nie mam już nawet owego sąsiedztwa, które mi dotąd osładzało gorycz mego sieroctwa. Pani Hulin wyjechała i zabrała z sobą dziecko; prawdopodobnie uciekła z niem od barbarzyńskiego wyroku, nakazującego oddać dziecko ojcu. Radca Malville jest jednak uczciwym człowiekiem... Nie pojmuję, jak mogła mu ta myśl przyjść do głowy, oraz jego kolegom przy zatwierdzaniu wyroku rozłączenia, dorzucić ten straszny warunek, że od roku dziesiątego aż do skończenia nauk, dziecko pozostanie pod opieką ojca. Jakaż boleść dla tej biednej kobiety pomyśleć, że mogą tego małego kalekę umieścić w jakiemś odległem liceum, lub w specyalnym zakładzie, bardzo surowych reguł, zdala od opieki i pieszczot matki... Kto wie — czy nie dopatrzą w nim nawet złych i buntowniczych instynktów, wymagających zamknięcia w Metray, w tem więzieniu nazwanem domem familijnym... A może umieszczą w szkole majtków... wówczas — wyjazd... wygnanie... Biedna pani Hulin!... Pojmuję doskonale to porwanie dziecka i zakopanie się z niem w jakimś odległym zakątku.
„Z tem wszystkiem, jestem pozbawiony tkliwej przyjaźni kobiecej, która z każdym dniem stawała mi się droższą... Niemniej mi brak miłego szcze-