„Jestem nad wyraz rozczuloną dobrem! twojemi zamiarami co do mojego posagu. Będziemy wielcy panowie co się nazywa, dodawszy do tego to, co Gaston zarabia! Żałuję tylko, że myśl twoja zamieszkania razem z nami jest niepraktyczną. Było by to cudownie ze względu na nasze wspólne przywiązanie, ale tysiące drobnostek, o których nie pomyślałeś, staje tu na przeszkodzie. Mój Boże! całe życie nasze jest pasmem bezustannych przeciwności — bezustannych odmawiań sobie!... Ty, ojcze, pomiędzy nami... cóźby mama zrobiła, chcąc mnie widzieć?... Byłaby ciągle narażoną na spotykanie się z tobą i ten częsty stosunek byłby dla was obojga o tyle nieprzyjemnym o ile niewłaściwym w oczach świata a nawet wobec służby. Co do kuzyna, byłby zmuszonym powstrzymać swoje odwiedziny, chyba że musiałbyś iść do siebie, skoro by się tylko on ukazał. Nie mówię tu już o moich dla niego osobistych uczuciach, ale Gaston z obowiązku musi widywać często pana La Posterolle. Jemu bowiem zawdzięczamy pozycyę i małżeństwo nasze. Skoro kuzyn zostanie radcą stanu i zamieszka w Paryżu z mamą i z Ninetką, będziemy prawie ciągle razem... Mój drogi ojcze! marzenie twoje jest co się nazywa marzeniem — dmuchnij na nie i nie myśl o niem więcej... Pocieszaj się myślą, że córki twoje i tak dość często widywać cię będą — nietylko co dwie niedziele — jak na to prawo zezwala...
Strona:PL A Daudet Róża i Ninetka.djvu/114
Ta strona została skorygowana.