— Nie wiem, panie — zobaczę.
Régis zachwycał się nad niewzruszoną powagą lokaja, który nie śmiał przyznać, że pan jego w domu, wówczas, gdy już w sieni rozlegało się wrzaskliwe rozbijanie fortepianu po nad czem górował niezapomniany nigdy głos radcy Malville’a. Wył, skowyczał, miauczał, rżał ostatnią partyę ukochanego swojego mistrza. Lokaj za chwilę powrócił i z tą samą powagą oznajmił wśród huku, od którego trzęsły się drzwi i szyby, że pan jest w domu i prosi.
Radca Garin de Malville — siedział przy fortepianie. Zwrócił ku wchodzącemu twarz skurczoną nerwowo — twarz bez wieku, boleścią napiętnowaną; włosy w nieładzie — oczy przygasłe — usta, które w tej chwili Wagner do głębi otwierał, wykrzywione i czarne, w nieporządku, odpowiednim do wielkiego brudnego gabinetu. Partycye muzyczne i dzieła prawne zalegały stosami wszystkie meble kurzem zarosłe i porozstawiane w sposób tamujący ruchy po pokoju.
„Régis, mój drogi — posłuchaj no tylko... drugi akt „Tristana i Isoldy“... scena miłosna... „Isolde... geliebte”...
Régis, usiadłszy na stosie książek, z poddaniem znosił ten potok tonów, wiedząc dobrze, że nic nie zdoła przeszkodzić maniakowi w dokończeniu roz-
Strona:PL A Daudet Róża i Ninetka.djvu/116
Ta strona została skorygowana.
IX.