sów... Kilka miesięcy żałoby konwencyonalnej a ta urocza kobieta może należeć do niego. Nie ma już przeszkód... Zazdrość Roży!... dzieciństwo... pokona się ją czułym uściskiem i jedną więcej bransoletką wśród ślubnych podarunków... Nie żyje!... umarł!... Czy podobna, ażeby tak smutna okoliczność tyle mu radości sprawiła?... Tracił zmysły. Mówił głośno sam do siebie, wychodząc z domu radcy i przebiegając ulicę des Saints-Péres ku bulwarom. A więc wiek nic nie stanowi, ani zęby, których już brakuje, ani skronie posiwiałe!... Dwadzieścia lat temu, nie biegł tak żywo i wesoło, wychodząc od narzeczonej w dniu, w którym rodzice powiedzieli mu: „ona się zgadza i my także”. I niebo nie wydawało się mu piękniejszem, jak w tej chwili wśród szaro różowego zmierzchu ostatnich dni kwietnia, gdy przebiegał chodniki zroszone wiosennym deszczem, gdy pierwszy śpiew ptasząt radował jego ucho a oczy napawały się widokiem pierwszej wiosennej zieleni. Cała jego istność ożyła i złączyła się dziś z rozbudzoną naturą — ale gwałtownie z silnem uderzeniem serca i błogim niepokojem zwiastującym mu nieoczekiwane szczęście. Widział już przed sobą te wielkie niebieskie oczy — czytał w nich czułe wyznanie.. a jaką też suknię włoży tego wieczoru?... Będzie pił herbatę w małym saloniku, z tem wewnętrznem przekonaniem, że jest u siebie i nie odejdzie już... Wśród tych złotych marzeń, tak wielka radość
Strona:PL A Daudet Róża i Ninetka.djvu/119
Ta strona została skorygowana.