— A ojciec jego — ten nieszczęśliwy ojciec!.. Gdybyś go był widział nad tem łożem śmierci — przed trupem swego syna — litowałbyś się tak samo, jak i ja. Nie opuszczałam go ani na chwilę podczas pobytu mego w Hawrze. Nieszczęśliwy starzec... Nie miałam więc ani czasu, ani głowy do napisania listu. Zresztą, nie wiedziałam, żeś powrócił... a potem...
Powtórnie wyjrzała przez okno.
— Gdzież się podział Maurycy?... nie widzę go?...
Na schodach rozległ się odgłos dzwonka, zwiastujący odwiedziny. Pani Hulin zwykle w takim razie przechodziła do drugiego pokoju, chcąc uniknąć wszelkich podejrzeń co do swojej obecności w domu Régisa. Zbierała więc z pośpiechem rozproszone na oknie drobiazgi z koszyczka, gdy chory dał jej znak: „Nie wychodź proszę...“ Rozmowa zbyt go zajęła, ażeby ją przerywać. Usłyszeli zatrzaśnięcie drzwi — potem lekkie po schodach stąpanie i do pokoju wpada nagle Maurycy, zwiastując tonem radosnym: „Otóż i one.. otóż Róża i Ninetka!“ Widział je przez szybę jak dzwoniły do bramy. Dziecina uszczęśliwiona dla siebie i dla swego przyjaciela, klaszcze w dłonie — ściska matkę i wybiega na spotkanie Ninetki ukazującej się najprzód w saloniku. Głowa wzniesiona — woalka szczelnie na twarzy opięta — obojętnym i roztargnionym ruchem usuwa z drogi małego Maurycego.
Strona:PL A Daudet Róża i Ninetka.djvu/130
Ta strona została skorygowana.