Strona:PL A Daudet Róża i Ninetka.djvu/131

Ta strona została skorygowana.

— To my, ojcze!
Zatrzymuje się na środku pokoju i z niechętnem zdziwieniem, spogląda na panią Hulin, jakby nie spodziewała zastać jej tutaj.
— Moje córki!... moje córki!... — woła Régis w uniesieniu radości i wyciąga ku nim ręce. Ale Róża, która tylko co weszła, zatrzymuje się nieruchoma tak jak i siostra. Régis rozrzewnia się: „Dzieci, moje drogie!... co się stało?...“ „To, mój ojcze...“ przemawia Róża, oparta jedną ręką na ramieniu siostry a drugą wyciągając w melodramatycznej pozie — chwiejną i drżącą, jak tremolo jej głosu. „To, mój ojcze, że nie pozostaniemy tutaj, ani jednej minuty dłużej — ani ja, ani Nineta, jeżeli nie każesz odejść tej kobiecie“...
Mały Maurycy kryje się w fałdy sukni matki. Pani Hulin bierze go za rączkę i chce odejść, ale Régis zatrzymuje ją energicznie za rękę i podnosi się na łóżku... „Odejść? ty, pani?... pełna dla mnie poświęcenia — ty, która mnie strzegłaś — która mnie ratowałaś — ty, nieutrudzona, wówczas, gdy mnie opuścili wszyscy!... One raczej wyjdą — złe córki, które patrzyłyby na moją śmierć bez łzy — baz słowa żalu...“ Paulina usiłuje przerwać to uniesienie, Régis nie pozwala:
— Tak! wiem — będziesz je bronić, jak zwykle... powiesz: młody ich wiek... uległość matce... i ja w to dawniej wierzyłem — ale dziś koniec temu... Złe córki, powiadam — córki bez miłosierdzia dla