Strona:PL A Daudet Róża i Ninetka.djvu/132

Ta strona została skorygowana.

ojca... Ach! cóż one mnie już nadokuczały... te tysiące sztyletów w samo serce!...
Po chwili ogarnia go rozczulenie, oczy pełne łez i głos nagle zmieniony, zwraca się do Róży:
— Różo, ty moja! ty, moja duża córko... proszę cię — przeproś tę zacną kobietę, którą tak niesłusznie obraziłaś... Uczyń to, Różo...
Pani Hulin, z dumą i z godnością protestuje przeciw temu życzeniu — Régis nie ustępuje.
— Tak — tak! trzeba! ja tak chcę... To moje dzieci i powinny mnie słuchać. Czy słyszysz, Różo... Ninetto! — rozkazuję wam...
Róża waha się, co objawia kołysaniem wiotkiej swej kibici... ale zazdrość bierze górę.
— Nie! nie żądaj tego odemnie! nigdy, nigdy!...
— A ty, Ninetko... moje ukochane dziecko...
— Oh! ja... tak, jak moja siostra...
Régis wybuchnął gniewem:
— Precz odemnie — złe, niewdzięczne... precz, niegodziwe córki... Nie chcę was nigdy już widzieć.. Jestem rozwiedziony z moją żoną — będę rozwiedziony i z memi dziećmi. Powtórzcie to waszej matce.. Nigdy — nigdy więcej... czy rozumiecie mnie?... Nigdy więcej!
Twarz jego zaryła się zmarszczkami — głos ochrypł; wyczerpawszy siły, upadł na poduszki nie wypuszczając z dłoni ręki pani Hulin. Dwa lub trzy razy wybąkał jeszcze „nigdy więcej“ a przez ten czas Róża oddalała się, szlochając, a za nią Ninetka w postawie oburzonej — bez śladu łzy w oku.