pełna dobroci i wyrozumiałości, oraz chęci pojednania ojca z córkami, odprowadziła Régisa do pałacu Luksemburskiego, gdzie z Maurycym miała na niego oczekiwać.
Zdaleka jeszcze pani La Posterolle dostrzegła bladość twarzy i wychudnięcie pana de Fagan, oraz piękne wąsy blond prawie zupełnie już białe. Podbiegła ku niemu a osładzając uśmiechem złośliwość swojej myśli zawołała: „Niedołęga, mój dawny mąż — niedołęga!“ Pomimo to, stroiła minki pełne współczucia, zalotne i ujmujące. On, przejęty ohydnemi jej podstępami a zwłaszcza najsroższym ze wszystkich: zbuntowaniem przeciw niemu córek, czuł dla niej pogardę i złość w połączeniu a chorobliwą bojaźnią. Bał się jej jak złego ducha całego swego życia — jak upiora zaczajonego w głębi jednego z drzew tej cienistej alei. „Dobrze, żeś przyszedł...“ mówiła, postępując tuż około niego i stosując swoje kroki do powolnych chorego ruchów. Względy przyzwoitości nie pozwalały jej iść do niego, ani też przyjąć go u siebie. Przypomniała więc sobie ową starą ich aleję, gdzie już nieraz schodzili się, w celu pomówienia o wspólnych interesach.
Régis przerwał żywo: P
— Dla czego nie odniosłaś się do mego notaryusza? Wszystko już tam załatwiłem.
— Poznaję w tobie gentlemana, jakim zawsze byłeś... Ale tu nie idzie tylko o pieniądze; przede wszystkiem o porozumienie się co do przyjęcia
Strona:PL A Daudet Róża i Ninetka.djvu/134
Ta strona została skorygowana.