— A dla czego nie, moje aniołki? Byłyście niegdyś bardzo zadowolone, wszedłszy do zakładu.
Zawahały się w odpowiedzi, którą pan de Fagan odgadł doskonale.
Od dnia rozejścia się rodziców, dom przybrał dla dzieci zupełnie inną postać. Żyły bowiem przedtem wśród bezustannych małżeńskich nieporozumień i kłótni, co ich nieraz zmuszało brać stronę jednego lub drugiego:
„Czy słyszycie, dzieci, w jaki sposób wasz ojciec przemawia do mnie?”
„Pani zapominasz się wobec swoich córek”.
Chcąc oszczędzić dzieciom tych przykrości, postanowiono umieścić je w klasztorze. Po usunięciu się ojca i zatwierdzeniu rozwodu, matka pośpieszyła zabrać córki do siebie, przejęta nagle czułością, nie licującą z jej naturą oschłą i dziwaczną. Zapragnęła bądź co bądź, zdobyć sobie miłość dziewczątek. Dopomagała jej w tem „mademoiselle“, łagodząc potrochu cierpkość i surowość swojej roli, jako dozorczyni i wychowawczyni.
Miłe dla oka, ale pozorne to przeistoczenie uwydatniało się nawet w sposobie ubierania dzieci.
Dotąd matka zajęta była tylko sobą i swoją toaletą, pochłaniającą czas i pieniądze.
Dość było panu Fagan jednego rzutu oka, skoro weszły te dwie cudne winietki, strojne w ostatnie słowo mody, ażeby je zestawić z owemi małemi zakonniczkami zaczesanemi gładko, w su-
Strona:PL A Daudet Róża i Ninetka.djvu/14
Ta strona została skorygowana.