Strona:PL A Daudet Róża i Ninetka.djvu/143

Ta strona została skorygowana.

Zatrzymał się u wejścia i zacisnąwszy groźnie pięści, zwrócił się ku alei Obserwatoryum „Nędzna żmijo! — zawołał — jakże potrafisz wysysać krew człowieka!“... Maleńka rączka chłopczycy wsunęła się w jego rękę i pociągnęła ku ogrodowi. Pani Hulin dostrzegła zdaleka przygnębienie Régisa i na spotkanie wysłała Maurycego, chcąc go oderwać od dręczących myśli.
— Boże! jakże pan jest bladym — odezwała się, skoro Régis stanął przed nią; a wypytując troskliwie, czy się nie przeziębił, głos jej zdradzał niewysłowiony niepokój. Przejęła się nagle tą instynktowną obawą kobiety przed niebezpieczeństwem, które przed nią tają, — ale które serce jej już odgadło. Co się stało? O czemże się dowiedział, co go tak strasznie przygnębiło?...
— Gdybyś pan usiadł na chwilę... Może to tylko zmęczenie?
— Przeciwnie! przejedźmy się... Pragnę uczuć przyjacielską rękę na mojem ramieniu!...
Dostrzegł, że Paulina drży tak jak i on, i również jest zmieszaną i niespokojną. — Czy pomimo uczynionego przed chwilą postanowienia, żądać objaśnień i rozmówić cię z nią natychmiast?... i rozwiązać tę niepewność, która im serce tłoczy?... — zapytywał się Régis.
Dziecko biegło przed niemi: machinalnie zwrócili się ku lewej stronie tarasu, ponieważ prawa, z powodu muzyki o tej godzinie, przepełnioną była spacerującymi.