Strona:PL A Daudet Róża i Ninetka.djvu/147

Ta strona została skorygowana.

— Dobrze! powracajmy! — odrzekł Régis, nieochłonąwszy jeszcze z swego przygnębienia.
Przy wyjściu z ogrodu, wśród wrzawy falującego tłumu, Régis szukał powozu; — nagle o kilka kroków dalej, spostrzegł panią La Posterolle z córkami, zapóźnionemi zapewne przy muzyce. Panie te wsiadały do powozu. Okazałe lando i stroje ich jaskrawe — ściągały na około tłumy ciekawych, z czego Róża i Ninetka zdawały się być zadowolone i dumne.
— Usuńmy się... — rzekł Régis cicho do swojej towarzyszki. Zbyt bolesnym był dla niego widok, tuż obok siebie, tych drogich mu istot — świetnych i strojnych a których nie miał prawa ani uściskać, ani też zbliżyć się do nich. Biedny ten człowiek — nieszczęśliwa ofiara rozwodu — patrzał na swoje córki i na ich matkę — prawdziwą swoją rodzinę... oddalające się szybkim pędem w tym powozie pełnym wesołości, śmiechu i jasnych wstążek; podczas gdy on — na uboczu trotuaru, wśród zapadającej nocy, smutny i miotany niepewnością, stoi obok tej kobiety i tego dziecka w grubej żałobie — żałobie, której towarzyszy, ale nie podziela a która dowodzi, że prawdopdobnie pozostaną na zawsze — jedno dla drugiego obcymi.

KONIEC.