Strona:PL A Daudet Róża i Ninetka.djvu/18

Ta strona została skorygowana.

W dniu dzisiejszym przepędzili wieczór we dwoje, w małym saloniku na dole. Dziecko już spało.
Paryż huczał w oddali a spokój odludnego bulwaru, przerywany był tylko chwilami szczekaniem stróżujących psów, lub szybkim przebiegiem lokomotywy, wstrząsającym murami domów, od samej ich podstawy.
Stary, pamiątkowy, familijny zegar, pokrewny konsoli i krzesłom w stylu „Empire“, wydzwonił godzinę dziesiątą.
Pani Hulin, przecinając białemi ząbkami nitkę swojej roboty, uśmiechnęła się łagodnie.
— Dlaczego pani śmieje się? Zapytał Régis, z tym wiecznym niepokojem mężczyzny, wobec kobiecej zagadki, zdradzonej nagle pomimowolnem szyderstwem — spuścizna niesfornego dziecka, nawet u kobiet ustalonej równowagi.
Zwróciła ku niemu swe wielkie, niebieskie źrenice, pływające na tle perłowej białości, wśród dziwnej czystości rysów w pełni już wykształconych — kobiety lat około trzydziestu.
— Śmieję się — odrzekła — ponieważ jest już godzina dziesiąta i że znów nie wyjdziesz pan tego wieczoru — a dla pana Régis de Fagan, podobne życie — to coś nadzwyczajnego.
Fagan uśmiechnął się.
— Jakże pani wyobrażasz sobie życie artysty? Sądzisz, że każdy z nich bez wyjątku, jest zapa-