wyspy Boromeusza! Nasze pierwsze tygodnie po ślubie... pamiętasz?“ Nie znaliśmy zupełnie tych wysp — nigdy tam nie byliśmy — wyobraź pani sobie moje zadziwienie!...
Pani Hulin w dalszym ciągu usiłowała łagodzić sprawę.
— Niewinna słabostka w gruncie rzeczy!
— Tak!... ale jak nużąca — w jaki kłopot nieraz wprowadzająca! Zapytać towarzyszki swego życia „skąd powracasz? co robiłaś“ i być przekonanym, że słowa prawdy nie odpowie i że traf, tysiączne drobne okoliczności dowiodą, że skłamała i to bez żadnego powodu, z tym zapamiętałym uporem, niezwalczonym ani prośbą, ani faktami. Oh! ten słodko ostry głosik! „ale zapewniam cię... ale niezawodnie! to ty, mój drogi, mylisz się — albo mnie oszukujesz“. Oh!... Najsmutniejsze, że z wiekiem z tą pewnością siebie, jakiej nabiera kobieta, kłamstwa jej stawały się coraz zjadliwsze i niebezpieczniejsze jak dla mnie tak i dla drugich. Na nieprzyjazne sobie osoby z towarzystwa, obmyśla niestworzone plotki — potwarze najniedorzeczniejsze, najszkaradniejsze, i w końcu sama w nie wierzy. A wszystko to czyni z powagą i godnością, bynajmniej nie zdradzającą neuropatki, jaką jest bez zaprzeczenia. Ujawnia się to tylko w automatycznym ruchu ręki, która palcami mnie, szczypie i dręczy całemi godzinami wstążkę, koronkę, lub fałdę swojej sukni.
Strona:PL A Daudet Róża i Ninetka.djvu/28
Ta strona została skorygowana.