ojczyma? Nadskakiwaniem, pobłażaniem i ciągłą obecnością w domu — zdobędzie sobie prawa ojca — będzie ich ojcem, więcej niż on!...
Myśl ta do wściekłości go doprowadzała — a zwłaszcza obawa, ażeby mu dzieci nie wywieziono z Paryża.
— Dobrze!... dobrze!... Bąkał przez zęby, uniesiony złością — rzucał się — machał rękami — pięści zacisnął brutalną groźbą.
Ale uniesienia de Fagan, kreola z wyspy Bourbon, były jak cyklon — gwałtowne lecz krótkotrwałe.
Chwilka czasu na popchnięcie kilku krzeseł — gwałtowne zatrzaśnięcie kilku drzwi, niby w zamiarze wyjścia — oto wszystko!
Uspokoił się — wyciągnął nogi na swym długim amerykańskim fotelu — odetchnął silnie i jak zwykle w swoją niedzielę, poprosił Róży o otworzenie fortepianu, umyślnie dla niej kupionego:
Na nieszczęście Róża miała migrenę.
Oh! tak silną migrenę!...
— Proszę cię, Różo... bagatelkę — kilka taktów Chopina lub Mendelssohna.
— Bardzo mi przykro, ojcze — ale nie mogę.
Wobec tego tonu kwaśnego i nieubłaganego — ojciec przestał nalegać. Niepodobna walczyć z migreną. Zwrócił się ku Ninetce.
— Czy nie zejdziesz do ogrodu, pobawić się z Maurycym?
— Nie! dzisiaj nie!... jestem zmęczoną.
Strona:PL A Daudet Róża i Ninetka.djvu/34
Ta strona została skorygowana.