Strona:PL A Daudet Róża i Ninetka.djvu/44

Ta strona została skorygowana.

lin wybiegła na taras na wpół ubrana, z włosami w nieładzie, i zeskoczywszy żywo z czterech schodków prowadzących do ogrodu, podbiegła promieniejąca ku mężczyźnie. Mówiła do niego z ożywieniem — zapewne o odbytej szczęśliwie operacyi; wznosiła ręce do góry i odgarniała z twarzy rozwiewające się gęsto pukle włosów. Wówczas nieznajomy, w namiętnym zapale, chciał objąć giętką i pełną jej kibić, ale wymknęła mu się zręcznym, obronnym ruchem kobiecym, a wstrząsając gniewnie głową, powtórzyła z oburzeniem dwa lub trzy razy: nie!... nie!... Poczem uciekła, nieoglądając się za siebie.
Oh, tak?... to mąż — bez zaprzeczenia mąż!... i to młody jeszcze i namiętny, jak w dniu ślubu — dość było widzieć ów zapał, z jakim usiłował objąć i opanować kobietę!...
Myśl ta nie opuściła go już... Podczas śniadania, gdy Antym usługiwał mu, próbował coś się dowiedzieć — ale Antym, jak zwykle, nic i o niczem nie wiedział... Włosy czerwone?... wąsy jak szczotki?.. On o takim nic nie słyszał... W zamian nie przestawał opowiadać o najdrobniejszych szczegółach operacyi — o ilości gąbek — o chwilowym przestrachu przy użyciu chloroformu o wytrwałości matki, która, gdy wszyscy tracili głowy — wszystkich do odwagi pobudzała.
— Ale jeżeli pan chce, mogę zapytać się Anusi lub kucharki o tego rudego?