Strona:PL A Daudet Róża i Ninetka.djvu/52

Ta strona została skorygowana.

dziecka, od lat dziesięciu aż do skończenia nauk... Maurycy dochodzi właśnie tego wieku — a na samą myśl, że się z nim rozłączę, że wywiozą go i zamkną daleko odemnie — serce kraje mi się z boleści... i on również — biedny mój pieszczoszek — śni już całemi nocami o tem rozłączeniu — śni i budzi się z przestrachem. Miałam nadzieję, że mąż mój ulituje się nad losem biednego męczennika i pozostawi go pod moją opieką nad czas prawem określony. Widząc dziś rano jego wzruszenie — byłam pewną, że mi się to uda... Nieśmiał zbliżyć się nawet do łóżeczka — uściskać dziecinę, która spała na pół martwa, blada — odurzona chloroformem... Wieczorem powrócił... Prosił o pozwolenie przepędzenia nocy w salonie — blizko Maurycego, w razie jak mówił, gdybym była zbyt zmęczoną do czuwania. Przemawiał tak rzewnie — przysięgał, że pozostawi mi dziecko, dopóki tylko sama zechcę... tak mi było miło słyszeć ten głos serca ojcowskiego. Posłano mu więc w tym pokoju a ja pozostałam przy dziecku, drzwi nieco uchylone... Nagle — nieszczęśliwy chciał... i gdyby nie moje oburzenie i mój opór...
— Nikczemny!...— zawołał Régis — usta mu bladły, zęby zacisnęły.
Rozjątrzenie pani Hulin uspokoiło go.
— Oh!... wstręt mnie ogarnął i uczułam wzmagającą się moją nienawiść ku niemu. Nie pojmuję, zkąd miałam tyle siły, ażeby go od siebie odepchnąć — wypędzić — zagrozić, że cały dom przy-